Los...
Los odrzucony
W kącie leży porzucony
Kurzem obrasta
Pajęcza nic nań przyrasta
Kiedyś piękno okazywał..
Zdrowiem tryskał i przyzywał..
Lecz zmienne otoczenie
Zniszczyło blask i lśnienie..
Teraz w kącie odrzucony
Przez zmienności wyniszczony..
Leży sam i ciemności..
W samotności..
Smutne oblicze pustkę obrazujące...
Dla innych odrażające..
Innym nie jest jednak obce..
Mieli krew na swojej ręce..
Liście opadające na życia podłoże...
Kwiaty więdnące padające na śmierci ł
idąc dziś przez las
a ten las we mnie jest
spotkałem demona
tego, który we mnie jest
pokazał mi swe wizje,
które i moimi wizjami są
pokazał smutki i lęki,
które i moimi są...
ucieszony mym smutkiem,
mym zwątpieniem i żalem,
mymi łzami spojony
dał mi wreszcie spokój
do czasu...
czym prędzej uchodzę z lasu,
ale nie mogę przecież
przed sobą uciec
spotykam anioła swego,
który i we mnie jest
zapłakał cicho i znikł
jak mam go odzyskać,
dokąd zmierzać
by znów go zobaczyć
znów poczuć
znów być